przyszedł Pan do pewnej Pani
i oświadczył że jest zakochany
Pani głośno go wyśmiała
po czym drzwi mu pokazała
Pan rzekł do Pani zrozpaczony
że on nie chce mieć innej żony
Pani się bardzo zdenerwowała
i już głośno nerwowo oddychała
powiedziała że nie chce męża takiego
bo może mieć kiedy chce każdego
ją nie interesują poważne znajomości
ona potrzebuje tylko fizycznej miłości
i z takim stanem konta prywatnego
ona ocenia go raczej na biednego
w dodatku do jej świata nie pasuje
całą jej reputację wyzwolonej psuje
Pan się pyta o wspólnie spędzone lata
i mówi że nie widzi poza nią świata
ona nie chce rozmawiać o miłości
chociaż pragnie w duszy czułości
Pan czytał w jej myślach odrobinę
i przytulił mocno chociaż na chwilę
Pani delikatnie Pana odepchnęła
a łza po jej policzku mała spłynęła
Pan chciał aby mu w oczy spojrzała
i choć nie chciała żar w nich ujrzała
odeszła krok jakby się czegoś bała
ale odkryć swych myśli nie chciała
wiedziała że tęskni i w duszy szlocha
czuła również że go prawdziwie kocha
co powiedzą inni głowę jej zaprzątało
czemu jej się życia z nim zachciało
jaka jest jego rodzina i co robią ciekawego
jej bliskim będzie brakować tematu tego
chwycił Pan rękę Pani i zapytał dosadnie
czy spędzi razem z nim pozostałe dnie
Pani do Pana nic już nie powiedziała
Pan wyszedł a Pani gorzko zapłakała
chciała być szczęśliwa ale już nie umiała
może świat ją zepsuł tego nie wiedziała
A tutaj inna historia w formie wiersza. Wizyta w pewnym urokliwym miejscu.

Niezła, a przede wszystkim życiowa poezja…oby Pan dał tamtej pani właściwe rozeznanie, wtedy może los dopisze happy end:)