Takie zdanie pada codziennie niezliczoną ilość razy na całym świecie. Od tego, w którym kraju jest wypowiadane, zależy przyszłość życia, które rozkwita pod sercem matki.
Jest taki kraj,
w którym świeżo upieczeni dziadkowie, kiedy już ochłoną po usłyszeniu wspaniałej nowiny, muszą natychmiast pogodzić się z tym, że na pierwszym wnuku się skończy.
W którym słowo „rodzeństwo”, „brat” czy „siostra” to martwe terminy pochodzące z zapomnianego języka przodków.
W którym narodziny dziewczynki uważa się za równie sensowne, jak noszenie wody z własnego źródła i podlewanie nią za darmo pola sąsiada.
Jest taki kraj,
w którym wielodzietność przez lata była synonimem obciachu, bo nie pasowała do wizerunku państwa, które dumnie rozwija swoje czerwone skrzydła.
W którym ktoś, kto ma więcej niż troje dzieci, ryzykuje tym, że będzie wytykany palcami, wyśmiewany i wyszydzany.
W którym dziecko już przed narodzeniem powinno być idealnie zdrowe, bo „jak wkurzy mamę, to będzie źle”.
Jest taki kraj,
w którym każde dziecko jest uznawane za błogosławieństwo. Gdzie narodziny nowego człowieka są wielkim świętem dla wszystkich.
W którym ludzie żyją biednie, nie stać ich na zbyt wiele, a nieszczęścia odwiedzają ich o wiele tłumniej niż tylko parami.
A mimo to w ich oczach błyszczy się radość.
A Ty?
Jak reagujesz, kiedy na teście ciążowym pojawiają się dwie kreski?
Po chińsku, polsku czy afrykańsku?
Maciej Wojtas
Autor kursu copywritingu dla katolików
Słowo ode mnie
Dziękuję Maciejowi Wojtas za ten refleksyjny, aczkolwiek kontrowersyjny tekst.
Polecam blog Macieja, bo mocno inspiruje słowami i trafnie opisuje rzeczywistość.
Oto kilka moich perełek znalezionych na jego blogu:
Jak pisać, żeby (przypadkiem) nikogo nie urazić?
Co stanie się z moim profilem na Facebooku, kiedy umrę?
O słowach powtarzanych x razy, które zmienią Twoje życie
Postscriptum
Jeśli czekasz na 2 kreski na teście ciążowym polecam stosowanie NPR, bo jest skuteczne (link).